Umówiłam się z profesorem na konsultacje w sprawie artykułu, który pisze dla pewnej branżowej gazety oraz na znane forum internetowe. Potrzebowałam sprawdzić kilka rzeczy, a on wydawał się odpowiednią osobą.
Miałam nadzieję, że zaoszczędzę dzięki tym konsultacją czas, bo nie będę musiała szperać w Internecie i logować się na jakieś inne forum dla piszących recenzje filmowe (http://wrzucanie.pl/ internetowe. Jak ja się tu pomyliłam. Na profesora czekałam dwie godziny. Poczym, jak już przyszedł, to musiała porozmawiać z pewnym doktorantem, a ja nadal czekałam. Na moje szczęście na Uczelni była darmowa prasa i dzięki temu nie umarłam z nudów. Mogłam sobie przeczytać pełne wersje artykułów, które rano przeczytałam po łepkach w Internecie. Na koniec z nudów zaczęłam przeglądać ogłoszenia o pracę.
Co prawda nic nie szukałam, ale chciała zobaczyć co jest. Jedno ogłoszenie mnie zainteresowało i postanowiłam na nie z ciekawości odpowiedzieć. Odezwał się do mnie po kilku dniach pan, który powiedział, że szukają osób do współpracy, która miałaby polegać na pisaniu artykułów. Jeśli się w tym sprawdzę, to będę mogła przystąpić do pisania czegoś bardziej ambitnego. Oni są otwarci na współprace, bo zależy im na studentach. Postanowiłam się zgodzić. W końcu praca nie należała do najtrudniejszych, a zawsze można było coś zarobić.