Wujek Mietek nie jest postacią przypadkową, bądź taką, która narodziła się w mojej głowie. Był faktycznie istniejącym człowiekiem, który wprowadził mnie w tajniki akwarystycznego rzemiosła, kiedy byłem małym szkrabem i nie bardzo jeszcze wiedziałem czym różni się ryba od żaby. Wujek Mietek jako pierwszy pokazał mi sklep akwarystyczny Warszawa, bo tam wtedy mieszkaliśmy z całą rodziną, miała wówczas takich sklepów tylko kilka. Były to czasy głębokiego komunizmu, jeśli ktoś myślał o rybach – to tylko w otoczeniu sosu greckiego lub marynowanej cebulki. W sklepie akwarystycznym wujek Mietek kupił mi moje pierwsze akwarium oraz czarną złotą rybkę – popularnie zwaną teleskopem. Sklep akwarystyczny Legionowo, w którym kupowaliśmy pompy i grzałki, nie był już tak dobrze wyposażony jak ten w stolicy. Wujek Mietek mówił jednak, że dobra pompa, to taka, która pompuje powietrze i nie zaciera się po trzecim tygodniu użytkowania. Ta, którą kupiliśmy w sklepie w Legionowie, zatarła się po dwóch. Wtedy wujek Mietek zarządził byśmy odwiedzili inny sklep akwarystyczny Wrocław był naszym celem tym razem. Spakowaliśmy kawę zbożową w termosie, oraz kanapki z ogórkiem i szynką, wsiedliśmy w skodę wujka Mietka i wyruszyliśmy na dwudniową wyprawę. Sklep akwarystyczny we Wrocławiu ujął nas swoją przestronnością i mnogością gatunków ryb, które oferował do sprzedaży. Zagościliśmy z wujkiem Mietkiem dłużej we Wrocławiu, w wyniku czego, zostałem szczęśliwym posiadaczem cioci Eli. Niniejszy wpis dedykuję właśnie wujkowi Mietkowi. Powodzenia w na nowej hodowlanej drodze wujku.
Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]