Od dwunastu lat walczę z samotnością. Dokładnie tyle lat minęło od czasu mojego rozwodu i jak do tej pory nie udało mi się z nikim związać. Moja była żona założyła już nową rodzinę, urodziła bliźnięta i wszystko wskazuje na to, że jest szczęśliwa.
A ja co? Próbuje kogoś poznać, ale po pierwsze mam na to naprawdę mało czasu, a po drugie chyba jestem jakiś nieudany. Tylko anonse w gazetach mi pozostały. I wcale nie żartuję – będę się umawiał na takie randki w ciemno, bo przyjdzie mi się samotnie zestarzeć.
Mój brak czasu wynika z kilku przyczyn – po pierwsze naprawdę dużo pracuję – czasami siedzę w biurze do osiemnastej albo dziewiętnastej, a potem jestem już tak zmęczony, że w domu po prostu padam na łóżko, a po drugie staram się regularnie uprawiać sport dla dobrego samopoczucia. Każdej soboty i niedzieli wsiadam na rower i jadę całymi kilometrami do momentu, aż nie wiem, gdzie jestem i uznaję, że czas zawrócić. Ale tak jakoś teraz pomyślałem , że może zapiszę się do jakiegoś koła rowerzystów czy innego klubu i tam kogoś poznam? W końcu kobiety też jeżdżą i jest chyba jakaś szansa na to, że poznam taką, która będzie podzielała moje pasje?